RKS Bór Regut vs PKS Radość
4 : 0
Grzegrzółka, Nejman, Zawada, Wojciechowski
Każdy zawodnik już wiedział, że był to mecz o "honor", ale po dwuletnim okresie gry w lidze okręgowej trzeba się godnie z tą ligą pożegnać.
Wychodząc na boisko przed meczem, było widać z jednej strony motywację do gry oraz żal tego, że będzie to ostatni mecz w lidze okręgowej. Będzie teraz minimum rok przerwy zanim "okręgówka" wróci na Bór Arenę.
Trener Janiak wystawił następującą jedenastkę:
Olszański - Bronisz, Zawada, Gątkowski, Grzędzielski - Nejman, Wyrzyk, Trzciak, Poleszuk - Grzegrzółka, Grzesiński
Mecz zaczął się od ataków drużyny gości. Na szczęście nie były to na tyle groźne akcje, aby mogła po nich paść bramka. Było widać, że Radość choć przetrzebiona kontuzjami nie przyjechała tutaj stracić punkty, ale wywieźć z Reguta całą pulę. PKS zajmował miejsce przed Naszą drużyną i jeszcze miał realne szanse na miejsce barażowe. Jednak postanowiliśmy zamknąć im drzwi do utrzymania. Pierwszą bramkę mogliśmy oglądać na stadionie już w 25 minucie, kiedy to Kuba Nejman dośrodkował w pole karne wprost na głowę Wojtka Grzegrzółki, który nie pomylił się i trafił od słupka do siatki. Ten gol mógł oznaczać tylko jedno - że 3 punkty zostają dzisiaj w Regucie. Widać było zaangażowanie wszystkich osób na boisku, jak i poza nim. Siedem minut później mogliśmy oglądać bramkę zawodnika asystującego przy pierwszym trafieniu. Popularny Jojek po ładnym rajdzie w poprzek boiska uderzył z szesnastego metra nie do obrony dla bramkarza drużyny gości. Piłka odbijała się między poprzeczką a linią bramkową i w tym momencie wszystkim zadrżały serca, ale na szczęście piłka zatrzepotała w siatce. Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 2:0.
Patrząc na wynik z pierwszej części gry, druga zapowiadała się jeszcze lepiej. W kolejnych 45. minutach Nasi zawodnicy grali to, czego nie udało im się grać we wcześniejszych meczach. Atak pozycyjny, rozgrywanie piłki od tyłu oraz cierpliwe czekanie na kontrataki zaowocowało. Po wywalczonym rzucie rożnym do piłki podszedł Ernest Trzeciak i idealnym dośrodkowaniem znalazł w polu karnym głowę Naszego... kapitana! W 51 minucie Piotrek Zawada w końcu strzelił bramkę głową ze stałego fragmentu gry. To był knockdown w wykonaniu zawodników Boru. Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i znalazło to potwierdzenie w dalszej części meczu. W międzyczasie trener wprowadził trzech zawodników rezerwowych w tym Sebastiana Wojciechowskiego. To właśnie Seba ustalił wynik spotkania w 80 minucie strzałem... głową! Kolejna bramka strzelona głową w tym meczu, tym razem z gry. Wcześniej Seba miał równie dogodną sytuację, ale niestety nie udało mu się w kapitalny sposób zdobyć bramki, ale po bramce wszystko zostało mu wybaczone.
Wnioski? Trzeba jak najlepiej przepracować okres przygotowawczy, wygrać ligę i wrócić jak najszybciej do LO! Chociaż nigdy nic nie wiadomo.
Podsumowanie całego sezonu niedługo!